Być może ktoś pomyśli, że zwariowałem, ale uważam, że podobieństwa są zadziwiające.
Cykliczne, weekendowe spotkanie na mszy.
Początek, zebrani wierni zajmują swoje miejsca. Wcześniej, na wejściu minęli puchę i dorzucili się na cele statutowe. Na kilka minut przed meczem, tzn mszą swoją robotę zaczyna wodzirej. Inicjuje kolejne pieśni, wierni śpiewają. Ci z przodu dużo głośniej niż ostatnie rzędy. Z tyłu sporo ludzi zupełnie nie śpiewa, łapy w kieszeni, niektórzy nawet lekko rozmawiają zamiast zająć się dopingiem. Mohery próbują przekonać do dopingu tylne rzędy, 2 osoby rozkładają śpiewniki w ławkach. Wyznaczone 3 osoby stają na samym przodzie z flagami na kijach. Tuż przed początkiem spotkania zapalone zostają race, tzn świece.