sobota, 23 października 2010

O żółci

Lech sprowadzony na ziemię. Łatwe zwycięstwo City. Bezradny Lech.

Kilka ostatnich tytułów prasowych, po meczu Kolejorza w Lidze Europy. Typowa polska miazga medialna. Jad, który wychodzi od razu, gdy tylko można komuś dowalić. Niestety, często zupełnie nieuzasadniony.

Z kim grał Lech? Z przyszłym mistrzem Anglii, z drużyną złożoną z samych gwiazd, o wartości naszej całej ekstraklasy i to z uwzględnieniem wszystkich lokalnych transferów w kolejnych 20 latach. Czym różni się dzisiaj City od Chelsea sprzed kilku lat? Niczym! Ten sam rozmiar inwestycji, to samo szaleństwo transferowe. Studnia bez dna. Skazani na sukces, bo piłka już taka jest, że bardzo szybko reaguje na zmiany. To w City będzie teraz wielki futbol i trzeba się z tym pogodzić.


I przyjeżdża do tych wirtuozów Mistrz Polski. Pogrążony w kryzysie, przynajmniej w rozgrywkach krajowych. Lech i City? To jak porównywać urlop na Hawajach do kolonii w Pogorzelicy. Tomek Hajto by powiedział - nie porównuj gówna do czekolady. Mówiąc wprost - u nas grają pierdoły, a u nich piłkarze. Z czym do ludzi?

Nie można było zdobyć choćby punktu i każdy normalny człowiek o tym wiedział. Gra szła o coś innego. Chodziło o uniknięcie kompromitacji. I to się udało! Na tle tych robotów nasi wcale nie biegali dużo wolniej. Panowanie nad piłką oczywiście szwankowało, ale nie tak jak w niedawnym zupełnie starciu chłopców Smudy z Hiszpanami. Właśnie takiego 0-6 można się było obawiać, a tu proszę... skromne 1-3. Co jednak najcenniejsze? Lech stworzył całkiem sporo bramkowych sytuacji i tylko pierdołowatość Cziłały, czy tam Czambalamby sprawił, że nie zdobył kolejnego gola.

Do wszystkich zazdrośników:
Lech był skazywany na pożarcie w tej grupie, a tymczasem na połmetku zajmuje 2 miejsce w tabeli i jest po najtrudniejszych meczach, czyli wyjazdach do City i Juve. Liczę na kolejne punkty, bo nie ma nic przyjemniejszego niż widok zbolałych min warszawiaków w tv, gdy muszą poinformować o sukcesie poznaniaków. To musi być dla nich bardzo bolesne. Cóż póki co muszą zadowolić się meczami z rezerwami Arsenalu na otwarcie stadionu za wielkie pieniądze.

1 komentarz:

  1. Bo tak to w Polsce jest, że jeden, no w tym przypadku dwa (Salzburg finansowo to także wyżyny dla polskich drużyn nieosiągalne) dobre wyniki rozpalają oczekiwania do nie wiadomo jakiego stopnia. Lech nie wyjdzie z grupy, od początku było to jasne. Zaprezentował się jednak korzystnie i nie skompromitował. Oczywiście, można by tu mówić o tym, że Juve jest w przebudowie, Salzburg w kryzysie nie mniejszym niż Lech, a City grało bez najlepszych graczy. Można by do tego dodać znikomą motywację klubów z Turynu i Manchesteru, ale nie zmienia to faktu, że Lech występów w LE nie musi się wstydzić.

    OdpowiedzUsuń