Być może ktoś pomyśli, że zwariowałem, ale uważam, że podobieństwa są zadziwiające.
Cykliczne, weekendowe spotkanie na mszy.
Początek, zebrani wierni zajmują swoje miejsca. Wcześniej, na wejściu minęli puchę i dorzucili się na cele statutowe. Na kilka minut przed meczem, tzn mszą swoją robotę zaczyna wodzirej. Inicjuje kolejne pieśni, wierni śpiewają. Ci z przodu dużo głośniej niż ostatnie rzędy. Z tyłu sporo ludzi zupełnie nie śpiewa, łapy w kieszeni, niektórzy nawet lekko rozmawiają zamiast zająć się dopingiem. Mohery próbują przekonać do dopingu tylne rzędy, 2 osoby rozkładają śpiewniki w ławkach. Wyznaczone 3 osoby stają na samym przodzie z flagami na kijach. Tuż przed początkiem spotkania zapalone zostają race, tzn świece.
Nagle gwizdek, tzn dzwonek oznaczający rozpoczęcie meczu, tzn mszy. Wychodzą główni aktorzy widowiska i rozpoczynają swoją rutynową cotygodniową robotę. Ani lepiej ani gorzej. Mohery nawet specjalnie nie patrzą oddając się przyśpiewkom, pojawia się kolejna zbiórka na oprawę, wyznaczeni szalikowcy chodzą z puchą po trybunach. Głupio nie dać, więc prawie każdy coś tam wrzuca. Ale zaraz, wszystko przerywa, znana stadionowa przyśpiewka "Więc wstań..." Wszyscy klekają i energicznie wstają czyniąc jednakowe znaki rękami. Ten efektowny element oprawy niedługo zostaje powtórzony, gdyż bardzo dobrze wychodzi, wykonują go prawie wszyscy.
Im bliżej końca, tym głośniej śpiewają mohery z przodu. Pogardliwie patrząc na lewo i prawo, uważają, że nikt oprócz nich nie angażuje się w doping. Wodzirej inicjuje kolejne przyśpiewki, po chwili śpiewa sam, wygląda to na przerwe, bo mohery wstają z miejsc i udają się na posiłek. No, nie jest to kiełabach z buła, ale nie możemy mieć wszystkiego.
Po chwili mecz się kończy, tuż przed wyjściem pojawia się informacja o kolejnym spotkaniu i zaproszenie na różne wyjazdy. Tyły zupełnie nie słuchają, za to mohery z przodu z wypiekami na twarzy nie mogą się doczekać kolejnych spotkań. W trakcie komunikatu, jeszcze przed końcem meczu, tyły gremialnie zaczynają opuszczać obiekt. Przód zostaje, jeszcze długo śpiewając. Główni aktorzy wychodzą do szatni, a mohery ciągle śpiewają. Przy wyjściu można kupić programy meczowe, a także dorzucić się kolejny raz do następnej oprawy.
Prawda, że podobnie?
Ha, jakaż to prawda:) a myślałam, że to doprawdy dwie, zupełnie różne dziedziny życia ;D
OdpowiedzUsuńMistrzowskie :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę Ci się udało połączyć te dwa jakże różne światy.